pl

Spółka może domagać się od wspólnika zwrotu pieniędzy

Wspólnicy mogą uzyskać ze spółki z o.o. tylko takie wypłaty, które przewidziano w przepisach prawa. Nie można dokonywać bez podstawy prawnej jakichkolwiek zmian majątkowych między wspólnikami a spółką – pisze dr Marcin Borkowski. Następnie wyjaśnia, jakie są następstwa lekceważenia tych zasad.

 

FELIETON | dr Marcin Borkowski, radca prawny, of counsel GWW

Każda wypłata niezgodna z przepisami prawa lub postanowieniami umowy spółki wiąże się z powstaniem roszczenia po stronie spółki o jej zwrot. Dotyczy to wszystkich sytuacji, w których wspólnik uzyskał świadczenie pieniężne od spółki, które nie znajduje uzasadnienia w regulacjach prawych lub umowie. Przypomniano o tym w wyroku Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z 16 lutego 2016 r. (sygn. akt I ACa 751/15). Dotyczył on wspólnika, który wypłacał pieniądze z konta spółki z o.o., nie mając do tego podstawy prawnej. W tym celu posługiwał się kartami płatniczymi przypisanymi do rachunku bankowego spółki. Pozwała ona wspólnika, gdyż nie rozliczył on pobranych należności ani nie podał uzasadnienia prawnego tych transakcji. Pozwany twierdził, że był nie tylko wspólnikiem spółki, ale też członkiem zarządu. Wskazywał, że na potrzeby działania spółki pobierał środki, które potem powinny być rozliczane przez wskazanie celu, na jaki były wydatkowane. Jednak w toku postępowania sądowego stwierdzono, że brak było podstaw dla takich wypłat dla wspólnika, a ponadto nie łączyła go ze spółką żadna formalna umowa dotycząca pełnienia przez niego funkcji członka zarządu.

Wspólnik, który bezprawnie otrzyma wypłatę, musi ją zwrócić. Gdy nie można odzyskać pieniędzy ani od niego, ani od osób odpowiedzialnych za wypłatę (zwykle członków zarządu), to za ubytek w majątku spółki, który jest wymagany do pełnego pokrycia kapitału zakładowego, odpowiadają wspólnicy w stosunku do swoich udziałów. Natomiast kwoty, których nie można ściągnąć od niektórych wspólników, rozdziela się między pozostałych w stosunku do posiadanych udziałów. Takie roszczenia przedawniają się z upływem trzech lat, licząc od dnia bezpodstawnej wypłaty, z wyjątkiem roszczeń wobec odbiorcy, który wiedział o bezprawności transakcji.

Felieton ukazał się na łamach Dziennika Gazety Prawnej 7 lutego 2017 r. w cyklu Akademia Prawa Gospodarczego, link.

Opłaty reprograficzne bez VAT – wyrok TSUE

Magdalena Verdun (wcześniej Szlembarska) komentuje orzeczenieTrybunału Sprawiedliwości UE w wyroku z 18 stycznia 2017 r. (C-37/16), według którego obowiązek ponoszenia opłat reprograficznych nie jest związany z wykorzystaniem utworów ani jakimkolwiek innym świadczeniem wzajemnym. W związku z tym nie podlegają one podatkowi od towarów i usług.

Pełna treść artykułu pod linkiem.

Prawa konsumentów: sukces GWW w sporze z Bankiem Millennium

Dnia 31 stycznia 2017 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie podzielił argumenty mec. Urszuli Darowskiej i wydał korzystny wyrok dla klientów hipotecznych Banku Millennium. Sąd uznał, że:

  • Bank jest zobowiązany zwrócić klientom pobrane dotychczas prowizje, oraz że
  • postanowienia o prowizji rażąco naruszają interesy konsumentów i jako niedozwolone postanowienia umowne (abuzywne) nie wiążą konsumentów.

KOMENTARZUrszula Darkowska, radca prawny, kieruje praktyką procesową GWW w Warszawie

Z ustnych motywów uzasadnienia wynika, że Sąd podzielił nasze argumenty przemawiające za uznaniem postanowień o prowizji za abuzywne. Sąd podkreślił, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której konsument płaci prowizję, ale nie ma pewności na co Bank ją przeznacza, w tym czy Bank w ogóle niweluje w ten sposób ryzyko związane z niskim wkładem własnym.

Wyrok ten to dobra informacja dla klientów hipotecznych Banku Millennium, którzy zgodzili się na zamianę opłaty z tytułu ubezpieczenia niskiego wkładu własnego (UNWW) na prowizję. Postanowienia o prowizji są ewidentnym przykładem rażącego naruszania przez banki interesów ekonomicznych konsumentów. Ten wyrok jako pierwszy to potwierdził.

Fiskus skreśla kolejne firmy z rejestru VAT

Za odliczenie podatku z faktury wystawionej przez podatnika usuniętego z rejestru kontrahentowi może grozić 100-proc. sankcja. Rozmowa ze Zdzisławem Modzelewski o skutkach nowych przepisów pozwalających na wykreślenie firmy z rejestru VAT.

ROZMOWA | Zdzisław Modzelewski, doradca podatkowy, wspólnik praktyki podatkowej

Jak ocenia Pan nowe przepisy pozwalające na wykreślenie firmy z rejestru VAT?

ZDZISŁAW MODZELEWSKI

To kontrowersyjne i słabo przemyślane rozwiązanie. Wątpliwości budzi szczególnie wykreślenie blisko 900 podmiotów (w 3 tygodnie) z powodu braku możliwości kontaktu z nimi. Nie wiadomo, na podstawie jakich przesłanek urząd uznaje, że z podatnikiem nie można się skontaktować. Czy wystarczą np. trzy nieodebrane połączenia telefoniczne, by wyrzucić firmę z rejestru bez powiadomienia jej o tym? Przedsiębiorca może nawet nie wiedzieć, że został uznany za „nieistniejącego” podatnika. Takie działanie urzędu jest nieuczciwe, a jego skutki są nieprzewidywalne i mogą spowodować duży chaos. Poza tym zachowanie to jest niezgodne z dyrektywą VAT.
 
Dlaczego?

ZDZISŁAW MODZELEWSKI

Dyrektywa wskazuje wprost, że państwo członkowskie ma zapewnić możliwość rejestracji podatników. Ponadto, wszelkie uprawnienia (np. odliczenie VAT) i obowiązki podatnika VAT są niezależne od formalnego uznania jego statusu przez organy podatkowe. One zależą od faktu prowadzenia działalności gospodarczej w rozumieniu przepisów VAT. Mamy na to wiele wyroków TSUE.
 
Jakie będą konsekwencje praktyczne wykreślenia?
 
ZDZISŁAW MODZELEWSKI

Przepisy tego nie precyzują. Po pierwsze, nie wiadomo, jakie będą skutki np. złożenia deklaracji VAT i zapłaty VAT przez podmiot wykreślony z rejestru. Powstaje pytanie, co urząd zrobi z taką deklaracją i taką kwotą? Czy podatnik musi zarejestrować się po raz kolejny? Po drugie, stawia to w trudnej sytuacji kontrahentów wykreślonego podmiotu. Jeśli odliczą VAT z faktury wystawionej przez takiego „nieistniejącego” podatnika, to może grozić im 100 proc. sankcja VAT, która w praktyce oznacza utratę 200 proc. kwoty VAT.
 
Nowe przepisy miały uporządkować i uaktualnić rejestr VAT.
 
ZDZISŁAW MODZELEWSKI

Jeśli taki był cel ministerstwa, to istnieją lepsze rozwiązania. Zastanawiające jest dlaczego MF nie udostępni podatnikom narzędzia umożliwiającego profesjonalną i precyzyjną (na konkretny dzień) weryfikację statusu kontrahentów. Przykładowo system VIES. Takie rozwiązanie pozwoliłoby nabywcy potwierdzić, że danej firmy nie ma teraz w rejestrze, ale dwa tygodnie temu, w dniu np. wystawienia faktury, była podatnikiem VAT czynnym.

Rozmawiała Monika Pogroszewska.

Rozmowa ukazała się wraz z artykułem pt. "Rejestr VAT: Fiskus usuwa firmy po cichu" w Rzeczpospolitej z dnia 2 lutego 2017 r., link.

 

VII Forum Podatkowo-Księgowe

Konferencja odbędzie się 3 lutego 2017 w Warszawie, w biurowcu Millenium Plaza, Golden Floor, al. Jerozolimskie 123A, w sali 3 na 15 piętrze.

Bieżąca edycja ogniskuje się wokół trzech zagadnień:

  • dużej nowelizacji VAT, której celem jest ograniczenie nadużyć i uszczelnienie poboru VAT;
  • nowych zasad kontroli przedsiębiorców;
  • rewolucyjnych zmian w administracji skarbowej, tj. połączenia od 1 marca 2017 r. dzisiejszych struktur skarbowych, celnych i kontroli skarbowej w jedną Krajową Administrację Skarbową.

 

Małgorzata Militz w trakcie wykładu pt. „Czy po zmianach ustawy podatnicy uzyskają zwrot nadwyżki VAT?” przedstawi nowe regulacje dotyczące zwrotów VAT, ze wskazaniem ich praktycznych konsekwencji. Okazuje się bowiem, że szczegółowa analiza wprowadzonych regulacji, w zestawieniu z nowymi uprawnieniami organów podatkowych w zakresie weryfikacji podatników, skłania do dość pesymistycznych wniosków: uzyskanie zwrotu VAT nie tylko będzie trudniejsze, ale i znacznie wydłuży się rzeczywisty czas jego otrzymania.

Organizatorem Forum jest Wolters Kluwer. Szczegółowe informacje o spotkaniu dostępne są na stronie Organizatora.

 

 

 

Wszczynanie postępowań karnych skarbowych w trakcie postępowań kontrolnych – analiza praktyki wybranych urzędów kontroli skarbowej

Od kilku lat można zaobserwować w praktyce organów skarbowych zjawisko polegające na wszczynaniu postępowań karnych skarbowych w trakcie toczących się postępowań kontrolnych. Pomimo wzrostu aktywnosci w tym zakresie, wszczynanie postępowania karnego skarbowego w trakcie postępowania kontrolnego wciąż jest środkiem o nadzwyczajnym charakterze. Jakie więc wyjątkowe okoliczności są przyczyną tego, że organy skarbowe decydują się jednak na zastosowanie tego środka? Autorka stara się odpowiedzieć na to pytanie, analizując dane statystyczne, uzyskane z czterech urzędów kontroli skarbowej. Podstawowy wniosek, jak z nich wynika, jest taki, że 88% postępowań kontrolnych, w trakcie których doszło do wszczęcia postępowania karnego skarbowego, dotyczyło zobowiązań podatkowych przedawniających się z końcem roku, w którym wszczęto postępowanie karne skarbowe. Wszczęcie  postępowania karnego skarbowego stało się więc wygodnym narzędziem dla organów skarbowych do zawieszenia biegu terminu przedawnienia zobowiązań podatkowych, co do których istnieje ryzyko przedawnienia przed ostatecznym zakończeniem postępowania kontrolnego. Autorka analizuje także przebieg postępowania instrumentalnie wszczętych postępowań karnych skarbowych oraz sposób ich zakończenia. Przepisy, na podstawie których ukształtowało się zjawisko instrumentalnego wszczynania postępowań karnych skarbowych, są aktualnie przedmiotem badania pod kątem zgodności z Konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny. Czy orzeczenie o ich niezgodności w zakresie, w jakim zostały zaskarżone, spowoduje wyeliminowanie tego zjawiska z praktyki organów skarbowych?

Artykuł do pobrania w formacie pdf.

Chleb będzie można kupić w sobotę, a buty przymierzyć w piątek. Ograniczenie handlu w niedziele.

Ograniczenie handlu w niedziele: Przyjęcie projektu ustawy w proponowanym kształcie spowoduje wiele sprzeczności i niejasności w zakresie pracy w niedzielę. Wprowadzenie jakichkolwiek ograniczeń dotyczących pracy w niedzielę należy powiązać z odpowiednimi zmianami do Kodeksu pracy – pisze adwokat Ewelina Knapkiewicz specjalizująca się w prawie pracy i doradztwie dla branży TSL.

KOMENTARZ | Ewelina Knapkiewicz, adwokat GWW

Projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele zawiera rozwiązania, które nie są spójne z obowiązującymi przepisami Kodeksu pracy w zakresie pracy w niedziele i święta. Kodeks pracy w art. 151 9a ustanawia zakaz pracy w placówkach handlowych w święto, w tym również w święto przypadające w niedzielę. Dozwolona jest jednak praca w niedzielę w razie wykonywania prac koniecznych ze względu na ich użyteczność społeczną i codzienne potrzeby ludności. Przepis art. 15110 Kodeksu pracy zawiera katalog okoliczności zezwalających na pracę w niedziele i święta, m.in. ze względu na rodzaj organizacji pracy (praca zmianowa, weekendowa).

Projektowane przepisy przewidują natomiast zakaz handlu w niedzielę w zdecydowanej większości placówek handlowych, a także zakaz wykonywania innych czynności sprzedażowych w tego typu placówkach oraz podmiotach świadczących usługi na rzecz handlu (m.in. centra logistyczne i magazynowe). Zakaz ma dotyczyć również osób zatrudnionych na innej podstawie niż umowa o pracę (umowa o dzieło, zlecenia, o pracę tymczasową). Jednocześnie projekt ustawy nie określa, które z tych przepisów mają pierwszeństwo. Nie jest zatem jasne, czy zaspokajanie codziennych potrzeb ludności lub użyteczność społeczna uzasadnia funkcjonowanie danej placówki w niedzielę. Wątpliwości budzi również, jaki jest zakres zastosowania do osób zatrudnionych w sektorze handlowym, przypadków określonych w art. 15110 Kodeksu pracy.

Przyjęcie projektu ustawy w proponowanym kształcie spowoduje wiele sprzeczności i niejasności w zakresie pracy w niedzielę. Wprowadzenie jakichkolwiek ograniczeń dotyczących pracy w niedzielę należy powiązać z odpowiednimi zmianami do Kodeksu pracy.

Artykuł ukazał się wraz z fragmentem komentarza eksperta GWW na łamach dwumiesięcznika „Logistyka a Jakość”, nr 1/2017 Styczeń 2017, link.

 

E-postępowanie podatkowe w praktyce

Publikacja porusza kwestie związane z postępowaniem podatkowym przy wykorzystaniu kanałów elektronicznych. Autorzy określają zasady takiej formy komunikacji między organem podatkowym a stroną postępowania oraz innymi organami administracji publicznej. Omawiają reguły dotyczące doręczania korespondencji za pomocą środków komunikacji elektronicznej, przedstawiają charakterystykę skrzynek nadawczych oraz przesłanki e-doręczenia.

Książka opisuje procedury dokumentowania czynności w e-postępowaniu podatkowym i zasady wydawania decyzji podatkowej w formie dokumentu elektronicznego. Precyzuje, jak przygotować wezwanie elektroniczne, przeprowadzić postępowanie dowodowe oraz przekazać sprawę do sądu administracyjnego.

Ponadto publikacja porusza takie zagadnienia, jak:
– przesłanki uruchomienia trybu elektronicznego,
– techniczne aspekty komunikacji elektronicznej w zakresie postępowania podatkowego,
– udzielanie pełnomocnictwa przez Internet,
– procedura odstąpienia od komunikacji elektronicznej,
– obsługa portali podatkowych,
– rozwiązywanie problemów związanych z odebraniem korespondencji doręczonej elektronicznie przez niewłaściwego pełnomocnika strony.

Opracowanie zawiera praktyczne przykłady oraz wskazówki ułatwiające efektywne ustrukturyzowanie i wykorzystanie pozyskanych informacji przez organy podatkowe.

Autorzy publikacji: Tomasz Burczyński, Tomasz Nowak, Kamil Szczęsny.

Więcej na stronie wydawnictwa Presscom.

Wysyłanie zawiadomień e-mailem wymaga zgody wspólników

W kodeksie spółek handlowych przewidziano możliwość zwoływania zgromadzeń wspólników przy wykorzystaniu m.in. poczty elektronicznej. Dr Marcin Borkowski wyjaśnia jakie warunki muszą być spełnione, żeby taki sposób powiadamiania nie był uznany za wadliwy.

FELIETON | Dr Marcin Borkowski, radca prawny, of counsel GWW

Do kwestii tej odniósł się Sąd Apelacyjny w Poznaniu w wyroku z 10 grudnia 2014 r. (sygn. akt I ACa 938/14). W stanie faktycznym rozpatrywanej sprawy wspólnicy i zarząd spółki z o.o. wymienili między sobą informacje o zgromadzeniu za pośrednictwem poczty e-mail oraz SMS-ów. Jeden ze wspólników jednak nie pojawił się na tym zgromadzeniu. Powstały więc wątpliwości, czy uchwały podjęte przez wspólników obecnych na zgromadzeniu były skuteczne.

Sąd potwierdził, że w pełni dopuszczalne jest zawiadomienie wspólników o zgromadzeniu pocztą elektroniczną. Jednak możliwość wysłania wspólnikom zawiadomienia pocztą elektroniczną podlega określonym rygorom. Po pierwsze, wspólnik powinien uprzednio wyrazić na to zgodę. Po drugie, zgoda musi mieć formę pisemną. Po trzecie, wspólnik powinien podać adres, na który ma być wysłane zawiadomienie. Adres ten należy umieścić w dokumencie zawierającym wspomnianą zgodę wspólnika lub w odrębnym dokumencie. Przesłane e-mailem zaproszenie powinno informować o dniu, godzinie i miejscu zgromadzenia wspólników oraz szczegółowym porządku obrad. W przypadku zaś planowanej zmiany umowy spółki, należy też wskazać istotne elementy treści proponowanych zmian.

Zarząd spółki powinien więc najpierw zebrać wymagane zgody wspólników, a dopiero potem wysłać zaproszenia na zgromadzenie pocztą elektroniczną. Nieformalnej wymiany informacji o zgromadzeniu za pośrednictwem poczty e-mail oraz SMS-ów, co do zasady, nie można uznać za prawidłowe zwołanie zgromadzenia. Jeżeli wspomniane wyżej wymogi nie są spełnione, to zaproszenie na zgromadzenie wspólników będzie wadliwe. To zaś umożliwi zaskarżenie uchwał podjętych na takim zgromadzeniu. Powództwo dotyczące uchylenia lub stwierdzenia nieważności uchwał może wnieść m.in. wspólnik, który był nieobecny na zgromadzeniu.

Testament wysłany sms-em i dziedziczenie Gmaila – czyli o spadkobraniu w XXI wieku

Nie od dzisiaj wiadomo, że prawo nie nadąża za życiem. Szczególnie współczesnym, gdzie większość spraw załatwiamy przez internet albo za pomocą smartfona. Co jeśli – zaskoczeni okolicznościami – swoją ostatnią wolę także prześlemy sms-em albo zapiszemy w chmurze? Kto odziedziczy po nas utwory zapisane na serwerze internetowej poczty? Problem wcale nie jest tak abstrakcyjny,  jak mógłby się wydawać.

Nagłe okoliczności

Wyobraźmy sobie taką historię: polski obywatel, pisarz, wyjeżdża w podróż na drugi koniec świata, np. do Australii. Tam ginie w wypadku. Niedługo przed śmiercią wysyła sms-a do swojej życiowej partnerki informując, że właśnie skończył pracę nad nową powieścią. Powieść zapisana jest na skrzynce Gmail w wersjach roboczych. Jednocześnie poinformował, że powieść napisał dla niej, a w razie gdyby coś mu się stało, chciałby żeby cały jego majątek – łącznie z prawami do książki – należał do niej.

Historia niczym z filmu. Natomiast problemy prawne, z którymi będzie musiała się zmierzyć potencjalna spadkobierczyni są jak najbardziej realne. Przyjrzyjmy się im dokładniej.

Testament wysłany e-mailem lub smsem

Gdyby bohater naszej historii wysłał sms-a ze swoją ostatnią wolą w trakcie pobytu w Polsce, wówczas nie byłoby wątpliwości – nie mamy do czynienia z testamentem. Nasz kodeks cywilny zawiera rygorystyczne wytyczne co do formy testamentu. Spadkodawca powinien go napisać w całości pismem ręcznym, podpisać i opatrzyć datą. Alternatywą jest wizyta u notariusza.

Szczęście w nieszczęściu, ostatnią wolę sporządzono, kiedy nasz pisarz przebywał poza Polską. Są państwa, w których dopuszcza się dużą dowolność co do formy rozrządzeń na wypadek śmierci. Przykładowo, w sprawie Van der Merwe v. Master of the High Court and another Sąd Najwyższy w RPA zaaprobował jako ostatnią wolę zmarłego, projekt niepodpisanego testamentu, który spadkodawca przesłał przyjacielowi e-mailem na chwilę przed śmiercią. W sprawie Mellino v Wilkins rozpoznawanej przez australijski Sąd Najwyższy, dopuszczono ważność testamentu w formie nagrania na płycie DVD. Płyta opisana była przez zmarłego jako „mój testament” i – choć w bardzo nieformalny sposób – zawierała dyspozycje spadkodawcy związane z jego majątkiem. W sprawie Rioux v. Coulombe  Sąd Najwyższy Quebecu, uznał za testament dokument Word, zapisany na zewnętrznym dysku twardym, który wskazała spadkodawczyni w liście znalezionym w miejscu, gdzie popełniła samobójstwo. W Stanach Zjednoczonych w głośnej sprawie Estate of Javier Castro,  sąd w Ohio zatwierdził jako testament dokument, który niedługo przed śmiercią pan Javier Castro, będąc już w szpitalu, sporządził na swoim tablecie i podpisał na ekranie rysikiem. Testament łącznie z nim podpisali na ekranie również jego bracia, jako świadkowie. Wreszcie, w sprawie Nichol v Nicholtamtejszy Sąd Najwyższy uznał, że zapisana na telefonia robocza wiadomość sms może stanowić testament, o ile kończy się stwierdzeniem „moja ostatnia wola”.

Innymi słowy, gdyby nasz bohater wysłał sms-a z ostatnią wolą w trakcie pobytu w jednym z powyższych państw – istnieje szansa, że sąd uznałby to za testament. Co więcej, niewykluczone że polski sąd rozpoznając sprawę również dopuściłby taki testament. Zgodnie bowiem z Konwencją Haską dotyczącą kolizji praw w przedmiocie formy rozporządzeń testamentowych, wystarczy aby forma testamentu była zgodna z prawem wewnętrznym miejsca, w którym spadkodawca sporządził testament. Lepiej jednak nie kusić losu i zawczasu sporządzić testament w formie pisemnej lub przed notariuszem.

Dziedziczenie Gmaila

Ważność testamentu nie wyczerpuje jednak problemów w naszej sprawie. Spadkobierczyni pisarza nadal musi bowiem uzyskać dostęp do jego skrzynki mailowej, na której zapisał on swoją najnowszą powieść.

Załóżmy, że spadkodawca nigdy nie przekazał jej hasła dostępu. W przypadku Gmaila, w pierwszej kolejności konieczne będzie złożenie wniosku do Google o dostęp do danych zgromadzonych na koncie osoby zmarłej. Nawet jeśli prośba zostałaby rozpatrzona pozytywnie, spadkobiercy musieliby jeszcze uzyskać orzeczenie sądowe wydane w Stanach Zjednoczonych, aprobujące tekst oświadczeń zaproponowanych przez Google. W skrócie – jest to droga długa i wyboista.

1_tk

strona wniosku o pobranie danych z konta zmarłego

 

Co istotne, nawet gdyby spadkobierczyni posiadała hasło dostępu do Gmaila zmarłego, to zgodnie z warunkami korzystania z usług Google, jakiekolwiek logowanie się przez nią na jego konto miałoby charakter bezprawny (tylko posiadacz konta jest uprawniony do korzystania z niego). W przypadku gdyby Google dowiedziało się o nieuprawnionym dostępie, to natychmiast konto zostałoby zablokowane i zamknięte.

Dlatego najlepszym rozwiązaniem, do którego zachęcam, jest uprzednie skorzystanie z Menedżera nieaktywnych kont. Można tam określić co stanie się z naszym Gmailem i innymi usługami Google po śmierci. Mamy możliwość sprecyzowania, kto uzyska dostęp do danych usług i w jakim zakresie. Google powiadomi te osoby automatycznie, jeśli użytkownik będzie nieaktywny przez dany okres czasu. Dzięki Menedżerowi nieaktywnych kont możemy naszym bliskim oszczędzić wielu trudności związanych z dostępem do naszych aktywów cyfrowych zgromadzonych w ramach usług Google.

2_tk

strona menedżera nieaktywnych kont

Podsumowanie

Z badań wynika, że tylko 13 na 100 Polaków powyżej 50 roku życia napisało testament (link). Przypuszczam, że wśród tej grupy może kilka procent zadecydowało jaki los spotka ich aktywa cyfrowe po śmierci. Okazuje się więc, że wyżej opisana historia dotyczy większości z nas. Jeśli nic nie zrobimy, to nasze skrzynki mailowe, zdjęcia w chmurze, nie mówiąc nawet o portfelu kryptowalut, może spotkać niebyt i zapomnienie.

Od czego zacząć tworzenie dobrego testamentu? Z pewnością nie od sms-a. Ale o tym już w następnym wpisie.

Artykuł został opublikowany na blogu Lexplorers.pl