pl

Amerykański sen ma swoją cenę, czyli kilka słów o wynajmowaniu nieruchomości w USA

Niskie oprocentowanie lokat bankowych skłania inwestorów do poszukiwania innych sposobów na lokowanie kapitału. Interesującą alternatywą jest amerykański rynek wynajmu nieruchomości. Dobrze zorientowani wiedzą, że inwestowanie w nieruchomości w atrakcyjnych lokalizacjach takich jak Manhattan, czy południowa Floryda, zapewnia trwałe i rentowne źródło zysków. W USA nie ma istotnych ograniczeń nabywania nieruchomości przez obcokrajowców, którzy zamierzają wynajmować je bez opuszczania własnego państwa.

Nie zapomnij podzielić się z fiskusem w USA

Zasadą jest opodatkowanie przychodów obcokrajowców z wynajmu nieruchomości w USA 30-proc. federalnym podatkiem u źródła. Przychody te mogą podlegać opodatkowaniu również na poziomie stanowym. Zależy to jednak od przepisów podatkowych obowiązujących w stanie, w którym położona jest nieruchomość. Oprócz poboru podatku u źródła, zarządcy nieruchomości wykazują przychody wynajmujących (tzn. odebrany w ich imieniu czynsz) w zeznaniu podatkowym. Następnie przekazują je amerykańskim organom podatkowym (IRS). Istotną wadą podatku u źródła jest brak możliwości obniżenia przychodów wynajmujących o koszty związane z wynajmem (np. nakłady na podniesienie standardu nieruchomości, itp.). Taka forma opodatkowania nie jest w związku z tym rekomendowana właścicielom, którzy ponieśli duże wydatki na wynajmowaną nieruchomość.

Wynajmujący mogą uniknąć podatku u źródła pod warunkiem złożenia w IRS wniosku o opodatkowanie dochodów z wynajmu według stawki, która aktualnie wynosi od 10 do prawie 40 proc. Wówczas uzyskane przychody mogą zostać przed obliczeniem podatku obniżone o poniesione koszty. Warunkiem skuteczności wniosku jest dołączenie go do złożonego w terminie zeznania podatkowego i poinformowanie zarządców nieruchomości, aby nie pobierali podatku u źródła.

Rezygnacja z podatku u źródła wiąże się z tym, że sami właściciele nieruchomości (a nie zarządcy) muszą zatroszczyć się o terminowe wykonanie zobowiązań względem IRS.

… i z fiskusem w Polsce

Zyski z wynajmu nieruchomości w USA są opodatkowane w tym państwie, jednak osoby mieszkające w Polsce muszą wykazać je także w polskim zeznaniu podatkowym razem z dochodami osiągniętymi w Polsce. Nie oznacza to jednak, że podatek zapłacony w USA nie ma wpływu na wysokość podatku należnego w Polsce. Amerykańsko – polska umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania z 1974 r. przewiduje w tym wypadku tzw. metodę proporcjonalnego zaliczenia. Oznacza ona, że dochody z USA podlegają opodatkowaniu w Polsce. Jednocześnie jednak możliwe jest odliczenie od podatku należnego w Polsce kwoty podatku zapłaconego w USA.

Z kolei nowa amerykańsko – polska umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania z 2013 r. przewiduje tzw. metodę wyłączenia z progresją. Zgodnie z tą metodą, zyski z wynajmu nieruchomości w USA będą zwolnione z opodatkowania w Polsce. Jednocześnie będą miały wpływ na ustalenie stopy procentowej, według której należy obliczyć podatek należny od dochodów osiągniętych w Polsce, opodatkowanych na zasadach ogólnych. W przypadku innych form opodatkowania (podatek liniowy bądź zryczałtowany) albo w braku dochodów osiągniętych w Polsce, nie będzie w ogóle konieczności uwzględniania w polskich zeznaniach podatkowych zysków z USA. Nowa umowa nie weszła jeszcze jednak w życie, ponieważ do tej pory nie została ratyfikowana przez USA.

Podsumowanie

Wynajmowanie nieruchomości w USA to dobry sposób na udaną i długotrwałą inwestycję. Możliwości, jakie stwarzają amerykańskie i polskie przepisy podatkowe, jest wiele. Nowa amerykańsko – polska umowa stworzy ich jeszcze więcej. Kluczem do sukcesu jest zaplanowanie odpowiedniej strategii. Pomoże w tym zatrudnienie profesjonalnego doradcy w USA lub wykwalifikowanego prawnika w Polsce. Konieczne będzie bowiem doświadczenie w zakresie transgranicznego doradztwa prawnego, międzynarodowego prawa podatkowego, a także koordynacja międzynarodowej obsługi prawnej.

Artykul został opublikowany na blogu Lexplorers.pl

Co ze spółką po śmierci wspólnika?

poprzednim wpisie zwrócono uwagę na problemy, które mogą dotknąć wspólnika spółki z o.o. w związku z rozwodem. Okazuje się jednak, że zdarzają się w życiu sytuacje jeszcze mniej komfortowe niż rozwód. Na przykład śmierć…

Z życia wzięte

Dziesięć lat temu pan Piotr założył spółkę z o.o. ze swoim najlepszym przyjacielem, panem Wojtkiem. Spółka radziła sobie świetnie, zapewniając wspólnikom duże zyski. Niestety, w tym roku pan Wojtek niespodziewanie zmarł. Nie uregulował on w żaden sposób spraw finansowych na wypadek śmierci. Roszczenia wobec udziałów zgłosiła rodzina pana Wojtka, tj. jego żona i dwóch synów. Każdy z nich chciał dostać część udziałów po zmarłym. Szybko jednak doszło między nimi do kłótni o to jak podzielić udziały. Pan Piotr nie mógł porozumieć się ze spadkobiercami pana Wojtka. Pojawiły się problemy z podejmowaniem uchwał na zgromadzeniu wspólników. Nie do końca było bowiem wiadomo, kogo zaprosić na takie zgromadzenie w miejsce zmarłego wspólnika. Pan Piotr poszedł do prawnika, który na wstępie oświadczył mu, że o kwestiach spadkowych trzeba myśleć jeszcze za życia…

Jak zadbać o spółkę na wypadek śmierci wspólnika ?

W przypadku śmierci wspólnika spółki z o.o. przysługujące mu dotychczas udziały nie przestają istnieć. Śmierć wspólnika nie powoduje również rozwiązania spółki. Zasadą jest, że prawa i obowiązki majątkowe zmarłego – w tym udziały – przechodzą z chwilą jego śmierci na spadkobierców – jako element spadku.

Aby uniknąć kłopotów wynikających ze śmierci wspólnika, niezbędne jest uregulowanie kwestii dziedziczenia w umowie spółki z o.o. Stosownie do przepisów kodeksu spółek handlowych, umowa spółki może ograniczyć lub wyłączyć wstąpienie do spółki spadkobierców zmarłego wspólnika. Wyłączenie wstąpienia spadkobierców oznacza, że żaden z nich nie wchodzi do spółki w miejsce zmarłego wspólnika (udziały nie podlegają dziedziczeniu). W umowie spółki z o.o. można też zamieścić postanowienie, zgodnie z którym wstąpienie do spółki spadkobierców zmarłego wspólnika jest ograniczone. W praktyce sprowadza się to do tego, że do spółki przystępują tylko niektórzy spośród spadkobierców. Przykładowo, do spółki mogą wstąpić jedynie ci spadkobiercy, którzy spełniają wymogi określone w umowie spółki.

Ograniczenie wstąpienia spadkobierców do spółki nie może jednak oznaczać pozbawienia ich ekwiwalentu za udziały, które zmarły wspólnik posiadał. Jeżeli więc umowa spółki wyłącza lub ogranicza wstąpienie do spółki spadkobierców, należy pod rygorem bezskuteczności takiego ograniczenia określić warunki rozliczenia ze spadkobiercami, którzy nie wstąpią do spółki (patrz postanowienie Sądu Najwyższego z 17.05.2007 r., III CZP 45/07, OSNC-ZD 2008, Nr 3, poz. 60).

A jeżeli umowa spółki nie reguluje spraw spadkowych ?

W sytuacji gdy nie ureguluje się kwestii spadkowych w umowie spółki, to po śmierci wspólnika jego udziały podlegają dziedziczeniu na zasadach ogólnych. W konsekwencji spadkobiercy zmarłego wspólnika zasadniczo wstępują do spółki w jego miejsce.

W takim przypadku wspólnik nadal może uporządkować sprawy spadkowe na wypadek swojej śmierci. Najprostszym rozwiązaniem jest sporządzenie testamentu. Testament stanowi rozporządzenie majątkiem na wypadek śmierci. Spadkodawca może powołać do całości lub części spadku jedną lub kilka osób. Powołując określone osoby do spadku, spadkodawca powinien określić udział spadkowy każdej z nich. Przykładowo, spadkodawca powinien sprecyzować w testamencie, że jego syn dziedziczy majątek zmarłego w 30 %, a córka uczestniczy w spadku w pozostałej części.

Wbrew obiegowej opinii, sporządzający testament co do zasady nie może wskazywać w nim konkretnych składników majątkowych, które według jego woli powinny przypadać poszczególnym spadkobiercom po jego śmierci. W testamencie wymienia się bowiem osoby spadkobierców oraz wysokość udziału każdego ze spadkobierców w masie spadkowej.

Prostszym rozwiązaniem wydaje się być skorzystanie z zapisu windykacyjnego. W testamencie sporządzonym w formie aktu notarialnego spadkodawca może postanowić, że oznaczona osoba nabywa określony przedmiot z chwilą otwarcia spadku. Wspólnik spółki z o.o. w zapisie windykacyjnym może więc określić, że pewna osoba nabywa posiadane przez niego udziały, jako przedmiot zapisu, z chwilą śmierci wspólnika. Dzięki temu wspólnik może zdecydować, kto będzie kontynuował prowadzony przez niego biznes. Pozwala to istotnie zminimalizować ryzyko ewentualnych sporów między spadkobiercami o udziały w spółce.

Artykuł ukazał się na blogu Lexploreres.pl

Udźwignąć ciężar dowodu, czyli jak przygotować się do procesu o odszkodowanie od pracownika

Pracodawca, któremu pracownik wyrządził szkodę może uzyskać odszkodowanie do wysokości szkody z utraconymi, potencjalnymi korzyściami i odsetkami (pisaliśmy o tym w tekście „Szkoda do zwrotu, czyli kiedy pracownik odpowiada bez ograniczeń”). Czy to trudne? Owszem, jeśli pracodawca nie dopilnuje procesu zbierania i zabezpieczenia dowodów.

Dowody zbieraj zaraz po szkodzie

W procesie o naprawienie szkody, czy to wyrządzonej nieumyślnie czy umyślnie, na pracodawcy spoczywa tzw. ciężar dowodu. Musi on udowodnić, że poniósł szkodę w wyniku samowolnego, zamierzonego postępowania pracownika. Dowody należy zacząć zbierać najszybciej jak to możliwe – mając na uwadze to, że dowodem może być wszystko, co nie jest sprzeczne z prawem.

Nie można dopuścić do sytuacji, w której na etapie sporządzania pozwu przeciwko pracownikowi okazuje się, że nie można odzyskać np. nagrania z monitoringu czy też zdjęć wykonanych przez innego pracownika.

Co trzeba wykazać w sądzie?

W procesie o odszkodowanie pracodawca będzie musiał wykazać:

  • winę pracownika,
  • bezprawność działania pracownika,
  • szkodę pracodawcy oraz
  • związek przyczynowy między działaniem pracownika a powstaniem szkody.

O winie pisałam w poprzednim wpisie. Bezprawność działania pracownika polega natomiast na niewykonaniu lub nienależytym wykonaniu tzw. obowiązków pracowniczych. Wynikają one z Kodeksu pracy (art. 100) oraz z rodzaju wykonywanej pracy (stanowiska, czy konkretnych poleceń pracodawcy). Jest to zatem kwestia do odrębnej oceny w każdym przypadku. Pamiętajmy, że w stosunku do pracowników na stanowiskach kierowniczych wymagania mogą być wyższe.

Szkodą pracodawcy mogą być nie tylko rzeczywiście poniesione straty, ale i utracone korzyści, których pracodawca mógł się spodziewać, gdyby pracownik nie wyrządził mu szkody. Jak pokazuje praktyka, wykazanie hipotetycznej szkody w postaci utraconych korzyści wymaga pewnego wysiłku. Trzeba udowodnić, iż w świetle doświadczenia życiowego utrata tych korzyści z dużym prawdopodobieństwem faktycznie wystąpiła. Czasami konieczna będzie pomoc specjalistów, np. z zakresu finansów i rachunkowości.

Adekwatny związek przyczynowy istnieje, gdy pracownik zrobił coś w wyniku czego powstała szkoda. Odpowiada on tylko za typowe następstwa swoich działań.

Często zdarza się, że nie można ustalić bezpośredniego związku przyczynowego. Co wtedy? Jeżeli występują inne współprzyczyny szkody, sąd będzie badał każdą z nich. Musimy wówczas wykazać, że określone zdarzenie stworzyło warunki do powstania innych przyczyn, z których dopiero ta ostatnia stała się bezpośrednią…

Podsumowując

Pracodawca może odzyskać wartość pracowniczej szkody i potencjalnych utraconych korzyści. Musi jednak szybko zabezpieczyć dowody pamiętając, że są nimi nie tylko dokumenty! Już na tym etapie warto skorzystać z pomocy specjalistów.

Artykuł został opublikowany na blogu Lexplorers.pl

Zapis windykacyjny skuteczny za granicą

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał ważny wyrok dotyczący międzynarodowych spraw spadkowych. Otwiera on drogę do skutecznego przenoszenia na spadkobierców własności majątku położonego zagranicą z wykorzystaniem zapisu windykacyjnego.

Sprawa, zakończona wyrokiem z dnia 12 października 2017 r.  (sygn. C-218/16)  opierała się na przepisach Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 650/2012 z dnia 4 lipca 2012 r., regulującego kwestie jurysdykcji, prawa właściwego i uznawania/wykonalności orzeczeń w sprawach spadkowych w państwach członkowskich UE (Rozporządzenie).

Polski testament, niemieckie aktywa

Sprawa dotyczyła polskiej obywatelki mieszkającej w Niemczech, która chciała spisać przed notariuszem w Polsce testament. Zgodnie z art. 22 Rozporządzenia była ona uprawniona do wyboru prawa państwa, którego obywatelstwo posiada jako prawa, któremu podlega ogół spraw dotyczących jej spadku. W testamencie chciała zamieścić zapis windykacyjny, który umożliwiałby jej mężowi nabycie udziału w nieruchomości znajdującej się na terytorium Niemiec po jej śmierci.

Zapis windykacyjny (art. 981Kodeksu cywilnego) pozwala spadkodawcy rozporządzić konkretnymi składnikami spadku w taki sposób, że zapisobiorca windykacyjny (beneficjent zapisu) staje się z chwilą śmierci spadkodawcy wprost uprawniony do składnika majątku stanowiącego przedmiot zapisu. W przypadku testamentu bez zapisu windykacyjnego, jeśli spadkobierców jest więcej niż jeden, konieczne jest uprzednie przeprowadzenie działu spadku. Dopiero wtedy własność konkretnego aktywa przechodzi na wyłączną własność spadkobiercy.

W sprawie będącej przedmiotem postępowania problemem był fakt, że nieruchomość będąca przedmiotem zapisu położona była w Niemczech. Tymczasem instytucja zapisu windykacyjnego nie jest znana prawu niemieckiemu. W Niemczech istnieje jedynie instytucja tzw. „zapisu damnacyjnego”, który po śmierci spadkodawcy rodzi tylko stosunek obligacyjny dla zapisobiercy. Brak jest zaś skutku bezpośredniego nabycia własności. Innymi słowy, podobnie jak w przypadku polskiego „zwykłego zapisu”, zapisobiercy (beneficjentowi) przysługuje tylko roszczenie do spadkobierców o przekazanie mu przedmiotu zapisu. Polska notariusz, do której udała się wspomniana wcześniej obywatelka Polski odmówiła w związku z tym dokonania czynności notarialnej. Uznała, że ponieważ instytucja zapisu windykacyjnego nie występuje w prawie niemieckim, sporządzony przez nią testament byłby sprzeczny z prawem. Wobec notariusz zostało wniesione zażalenie, a następnie sprawa trafiła przed Sąd Okręgowy w Gorzowie Wielkopolskim, który zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pytaniem prejudycjalnym.

Pytanie do TSUE

Polski Sąd w pytaniu prejudycjalnym przywołał trzy przepisy z Rozporządzenia, które jego zdaniem mogły mieć  znaczenie w niniejszej sprawie.

Pierwszy dotyczył wyłączenia spod stosowania Rozporządzenia charakteru praw rzeczowych. Zasadą jest, że każde państwo ma prawo do samodzielnego kształtowania katalogu praw rzeczowych w swoim systemie prawnym i inne państwa nie mogą takiego katalogu zmieniać. Trybunał Sprawiedliwości uznał jednak, że  zarówno zapis windykacyjny w Polsce, jak i zapis damnacyjny w Niemczech to tylko sposoby przeniesienia własności. Samo prawo własności jest znane w obu państwach i nie można mówić, że uznanie zapisu windykacyjnego w Niemczech naruszało w ten sposób przepisy Rozporządzenia.

Drugi przepis przewidywał wyłączenie spod stosowania Rozporządzenia kwestii wpisów do rejestru praw do nieruchomości. Trybunał uznał, że w badanej sprawie chodzi o nabycie praw, a nie o kwestię rejestracji praw. W stosunku do nabycia prawa wpis jest jedynie czynnością wtórną. Przesłanki nabycia praw nie należą do katalogu kwestii wyłączonych z zakresu zastosowania Rozporządzenia.

Trzeci przepis dotyczył sytuacji, gdy dana osoba powołuje się na prawo rzeczowe zgodnie z prawem właściwym dla dziedziczenia, które nie jest znane w innym państwie członkowskim. Według Rozporządzenia  prawo to podlega dostosowaniu do najbardziej odpowiadającego mu prawa rzeczowego przewidzianego w prawie tego państwa. Trybunał po raz kolejny zauważył jednak, że przepis ten nie dotyczy rozpatrywanej sprawy. Zapis windykacyjny to tylko sposób przeniesienia własności, a samo prawo własności jest znane zarówno w Polsce jak i w Niemczech. Trybunał podkreślił przy tym, że ważną zasadą w kontekście niniejszych rozważań jest zasada jednolitości statutu spadkowego, która wyznacza cel jakim jest poczucie pewności prawa oraz uniknięcie fragmentaryzacji prawa dziedziczenia. Prawu dziedziczenia powinien podlegać ogół spraw dotyczących spadku, to znaczy cały majątek spadkowy.

Podsumowując, Trybunał orzekł, że przywołane w pytaniu prejudycjalnym przepisy nie stanowią przeszkody dla uznania przez organ państwowy państwa członkowskiego skutków rzeczowych znanego prawu właściwemu dla dziedziczenia wybranemu przez spadkobiercę. Oznacza to, że w niniejszej sprawie polska notariusz nie powinna była odmówić sporządzenia aktu notarialnego, a zapis windykacyjny odnoszący się do nieruchomości w Niemczech będzie skuteczny.

Skutki wyroku

Przywołany wyrok jest przykładem dalszej harmonizacji praw państw członkowskich i znoszenia barier między nimi. Początkowo rzeczywiście można powziąć wątpliwości, czy oczekiwanie uznania przez zagraniczne państwo skutków rzeczowych nieznanego w jego systemie prawnym zapisu windykacyjnego nie jest zbyt dużą ingerencją. Przyjęcie jednak wykładni Trybunału pozwala obywatelom swobodnie dysponować swoim majątkiem na wypadek śmierci. Jest to ważne z punktu widzenia obywateli polskich z uwagi na skalę migracji osób i majątku w Europie oraz coraz częstsze korzystanie z instytucji zapisu windykacyjnego, którego istnienie nie jest regułą w Unii Europejskiej. Otwiera również drogę do ciekawych sytuacji odwrotnych. Przykładowo, w Polsce możemy mieć do czynienia z przenoszeniem własności majątku spadkowego na podstawie instytucji nieznanych prawu polskiemu (zwłaszcza z państw obszaru common law jak Irlandia czy Cypr).

Artykuł został opublikowany na blogu Lexplorers.pl

O korektach cen transferowych, czyli jak nie kijem, to pałką

W cenach transferowych korekty wzajemnych rozliczeń między podmiotami powiązanymi są oczywistością. Jeżeli dwa podmioty powiązane dokonują między sobą transakcji, to taka transakcja musi być przeprowadzona na warunkach rynkowych. Jeżeli natomiast – przykładowo – w wyniku analizy porównywalności okaże się, że nie są to warunki rynkowe, można skorygować rozliczenia. Korekta może nastąpić wraz z końcem okresu rozliczeniowego.

Korekty rozliczeń między podmiotami powiązanymi
Korekty rozliczeń dokonuje się poprzez korekty dotychczas wystawionych faktur. Dla jednej ze stron transakcji oznacza to wyższe bądź niższe przychody, a dla drugiej odpowiednio wyższe bądź niższe koszty. Wydawałoby się oczywistością, że takie skorygowane przychody powinny być przychodami podatkowymi, a skorygowane koszty to koszty podatkowe. Przecież jeżeli podatnik sam nie skoryguje tych rozliczeń, to zrobi to za niego fiskus w ramach prowadzonej kontroli. Skoryguje przychody bądź koszty do poziomów rynkowych. Logika podpowiada, że jeżeli w jednej ze spółek z grupy kapitałowej skoryguje w górę przychody wynikające z transakcji z drugą spółką, to ta druga ze spółek ma prawo do korekty (zwiększenia) kosztów.

Zdaniem organów podatkowych
Niestety, fiskus zdaje się uważać inaczej. Otóż Dyrektor Izby Skarbowej w Katowicach w wydanej 23 lutego 2017 r. interpretacji (2461-IBPB-1-3.4510.1170.2016.2.TS) uznał, że wydatki związane z korektami cen transferowych nie mogą być kosztem podatkowym. Dlaczego? Bo „nie pozostają w związku przyczynowo-skutkowym z osiąganymi przez wnioskodawcę przychodami”.
Według organów podatkowych nie można racjonalnie powiązać takiego wydatku (korekty zwiększającej koszty) z przychodami spółki bądź zachowaniem lub zabezpieczeniem jej źródła przychodów. Dodatkowo uznano, że taka korekta nie wiąże się z transakcjami handlowymi z tym podmiotem. Czyli korekta ceny transakcji handlowej wynikająca z konieczności dostosowania tej ceny do warunków rynkowych nie wiąże się w żaden sposób z tą pierwotną transakcją handlową…

Brak logiki, brak rozsądku
W analizowanej sprawie spółka miała regulować zobowiązanie z tytułu korekty na rzecz powiązanej spółki czeskiej. Czy przyczyną problemu było to, że podmiot powiązany nie był polskim podatnikiem? Polska spółka w wyniku urynkowienia cen w przeprowadzonej transakcji w grupie nie może wykazać wyższych kosztów, chociaż w istocie musiała je ponieść. A jeżeli polski podmiot miałby w górę korygować ceny z wewnątrzgrupowej transakcji, zwiększając opodatkowany przychód, to byłoby to w porządku?

Pozostaje mieć nadzieję, że przywołana interpretacja była „wypadkiem przy pracy”, a stosowanie korekt w rozliczeniach w grupach kapitałowych nie będzie dla fiskusa niczym niezwykłym. Bo także w jego interesie jest, aby stosowane ceny były oparte na zasadach rynkowych.

Artykuł został opublikowany na blogu Lexplorers.pl

Nowa opłata za deszczówkę

Z dniem 1 stycznia 2018 r. wejdzie w życie nowa ustawa Prawo wodne. Ustawa ta jeszcze w trakcie prac nad nią wzbudzała liczne kontrowersje, szczególnie w zakresie szacowanego wzrostu opłat z tytułu poboru wód z własnych ujęć. Niemniej zmiana sposobu naliczania i uiszczania opłat z tytułu poboru wody i odprowadzania ścieków stała się faktem. Czy rzeczywiście jest to duża zmiana i co w praktyce oznacza dla właścicieli nieruchomości?

Stare odchodzi…

Dotychczasowa opłata z tytułu odprowadzania wód opadowych uzależniona była od kilku czynników. Jednym z nich było przeznaczenie terenu, co przekładało się bezpośrednio na wysokość jednostkowej stawki opłaty. Kolejnym  była wielkość powierzchni zanieczyszczonych o trwałej nawierzchni. W ten sposób opłata wyliczana będzie po raz ostatni za rok 2017.

”Podatek od padającego deszczu”

Nowym rozwiązaniem na gruncie ustawy z 2017 r. jest wprowadzenie opłaty z tytułu zmniejszenia naturalnej retencji, która dotyczyć będzie nieruchomości nieposiadających systemów kanalizacji. Nowa opłata została już określona mianem „podatku od padającego deszczu”. Jej celem jest bowiem stymulowanie właścicieli nieruchomości do wykorzystywania wód opadowych, poprzez np. budowę zbiorników retencyjnych.

Opłata naliczana będzie dla nieruchomości znajdujących się na obszarach nieskanalizowanych przy spełnieniu dwóch warunków. Po pierwsze, powierzchnia nieruchomości musi przekraczać 3500 m2. Po drugie, musi ona być zabudowana w taki sposób, że ponad 70% jej powierzchni zostało wyłączone z powierzchni biologicznie czynnej. Tym samym pozostające dotychczas poza zakresem ustawy tereny nieskanalizowane, obecnie obciążone będą opłatą z tytułu zmniejszenia naturalnej retencji. Powyższe dotyczyć będzie wszystkich nieruchomości spełniających wskazane wyżej kryteria. Będą to zarówno obiekty wielkopowierzchniowe jak supermarkety czy hale magazynowe, ale również osiedla, biurowce oraz wspólnoty mieszkaniowe.

Czy będzie drożej?

Opłata z tytułu zmniejszenia naturalnej retencji nie powinna stanowić znaczącej pozycji w bilansie przedsiębiorstwa. Jednakże fakt, że opłata będzie naliczana i uiszczana po raz pierwszy za rok 2018, sprawia że z pewnością jej wysokość powinna być wkalkulowana w ogólne koszty działalności. Dotychczas tereny te nie były bowiem objęte obowiązkiem uiszczania opłat.

Maksymalne stawki wskazane w ustawie (rozporządzenie określające jednostkowe stawki opłat ma dopiero zostać opublikowane), cechują się dość dużą rozpiętością. Ich wysokość zależy przede wszystkim od pojemności urządzeń do retencjonowania wody. Stawka opłaty za 1 m2 powierzchni uszczelnionych trwale związanych z gruntem, w sytuacji gdy na nieruchomości w ogóle nie przewidziano urządzeń do retencjonowania wody  wynosi  1,00 zł na 1 rok. Z kolei w przypadku, gdy pojemność urządzeń do retencjonowania jest większa niż 30% odpływu rocznego z powierzchni uszczelnionych stawka jest dziesięciokrotnie niższa i wynosi 0,10 zł za 1 m2 na 1 rok.

Tym samym dla obiektu o powierzchni utwardzonej o powierzchni 8000 m2, wysokość opłaty wahać się będzie od 800 zł – 8000 zł, w zależności od obecności i pojemności urządzeń do retencjonowania wody z powierzchni uszczelnionych.

Komu? Kiedy?

Organem właściwym do ustalenia wysokości i poboru nowej opłaty będzie wójt, burmistrz lub prezydent miasta, w zależności od lokalizacji nieruchomości podlegającej opłacie. Właściciel nieruchomości nie będzie musiał samodzielnie ustalać wysokości opłaty. Będzie ona ustalana z urzędu i przekazywana podmiotom obowiązanym do jej uiszczenia. Uregulowanie należności powinno nastąpić na rachunek bankowy właściwego urzędu gminy (miasta) w terminie 14 dni od dnia doręczenia informacji.

Podsumowanie

Opłata z tytułu zmniejszenia naturalnej retencji stanowi nowy instrument finansowy na gruncie Prawa wodnego. Ma on stanowić zachętę dla właścicieli nieruchomości obszarów nieskanalizowanych do inwestowania w rozwiązania służące retencjonowaniu wód opadowych. Czy warto w nie inwestować? Na pewno taka inwestycja przyczyni się do zmniejszenia wysokości opłaty.  W praktyce może się jednak okazać, że zwrot poniesionych na ten cel wydatków nastąpi dopiero za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat.

Artykuł został opublikowany na blogu Lexplorers.pl

Fundacja to nie skarbonka fundatora

Fundacja prywatna może być doskonałym narzędziem dla ochrony majątku rodzinnego i firmowego. Aby mogła spełnić tę funkcję, musi być założona z pełną świadomością. Co trzeba wiedzieć? Czego unikać? O tym – poniżej.

Zagraniczne fundacje prywatne (bo w Polsce takiej fundacji założyć nie można) powszechnie uznawane są za idealne rozwiązanie prawne dla zaspokojenia kilku istotnych potrzeb: planowania spadkowego, sukcesji w firmach oraz ochrony aktywów i inwestycji.

Najprościej rzecz ujmując, fundacja prywatna (w rozumieniu prawa np. Austrii, Liechtensteinu czy Guernsey) to osoba prawna wyposażona przez fundatora w aktywa, które są zarządzane niezależnie od fundatora w określonym celu lub na rzecz tzw. beneficjentów. Fundacja prywatna nie musi realizować żadnych celów publicznych czy charytatywnych.

Ta ogólna definicja oddaje dość dobrze istotę fundacji prywatnej i pozwala odróżnić ją od spółki kapitałowej prawa handlowego czy trustu. Prawidłowe i pozbawione ryzyka założenie oraz prowadzenie zagranicznej fundacji prywatnej nie jest jednak proste.

Co kraj to obyczaj

Co musimy wiedzieć, rozważając utworzenie fundacji prywatnej?

Po pierwsze to, że nie ma jednego, uniwersalnego modelu takiej fundacji. Każde z państw, którego porządek prawny przewiduje możliwość założenia fundacji prywatnej, reguluje to inaczej.

Po drugie, różnice o których mowa nie są błahe. Nie można sprowadzić decyzji o wyborze fundacji do geografii.

W każdym kraju inny jest sposób zakładania, uprawnienia fundatora i beneficjentów, zasady zarządzania majątkiem. Różne są też ograniczenia co do prowadzenia przez fundację określonej działalności. Jeśli fundatorzy nie poznają dogłębnie podstawowych zasad funkcjonowania fundacji w danym kraju, może ich (lub beneficjentów fundacji – w kolejnych pokoleniach) spotkać przykre rozczarowanie.

Fundacja prywatna to byt niezależny

Fundator musi zdawać sobie sprawę, że fundacja, po powstaniu i uzyskaniu zdolności prawnej oraz zdolności do czynności prawnych, stanie się bytem od niego niezależnym.

Naturalnie, celem powołania i istnienia fundacji prywatnej jest realizowanie woli  fundatora wyrażonej w dokumentach założycielskich. Cele te muszą być precyzyjnie określone, ponieważ rada czy zarząd fundacji będą musiały je realizować niezależnie (od fundatora, beneficjentów ani osób trzecich).

Jeśli jednak fundacja prywatna stanie się – z założenia lub w trakcie realizacji swych celów – alter egofundatora lub po prostu jego „skarbonką”, na którą fundator wywiera za duży wpływ – nie spełni swojej roli. W skrajnych przypadkach fundacja może zostać rozwiązana lub uznana przez sąd za nieistniejącą od momentu jej powstania. Odrębność i prawna niezależność majątku fundatora od majątku fundacji (ang. principle of separation) przestanie istnieć. Tym samym fikcją stanie się ochrona majątku, jaką fundacja miała gwarantować.

Dobra wiara fundatora

Podobnie stanie się, jeśli fundator zakładając fundację nie będzie działać w dobrej wierze. W takim wypadku fundacja może zostać uznana za nieistniejącą nawet, jeśli od momentu jej założenia upłynęło wiele lat!

Dodatkowo, jeśli celem założenia fundacji było utrudnienie egzekucji roszczeń, organ podatkowy lub inny wierzyciel może podjąć próbę zaspokojenia z majątku fundacji (na przykład wykorzystując skargę pauliańską). W dobie coraz szerszej współpracy w sprawach podatkowych między państwami i instytucjami finansowymi na całym świecie, scenariusz ten nie wydaje mi się już science fiction.

Kiedy wątpliwa jest niezależność fundacji od fundatora albo działanie w dobrej wierze? Przykładowo jeśli fundator formalnie lub nieformalnie zachowuje sobie prawo do korzystania z majątku fundacji dla potrzeb własnych a nie realizacji celu fundacji, albo gdy fundator zarządza majątkiem fundacji w taki sposób, jakby zarządzał swoimi aktywami na rachunku prywatnym (np. wykorzystując kartę kredytową fundacji lub wywierając wpływ na zarząd jak na swoich pełnomocników albo zleceniobiorców). Fundacja może zostać uznana za nieistniejącą w takich okolicznościach w wyniku postępowania z powództwa np. małżonki fundatora lub beneficjentów fundacji.

Z rozsądkiem, starannie, bez złudzeń

Rozważając założenie zagranicznej fundacji prywatnej należy zatem – po pierwsze – wyzbyć się myśli o stworzeniu funduszu, w stosunku do którego można zachować nieograniczony wachlarz praw. Po drugie, należy pamiętać o tym, że dokumenty założycielskie fundacji muszą zostać przygotowane z najwyższą starannością, a jej cele i funkcje określone precyzyjnie i w sposób gwarantujący niezależność.

Artykuł ukazał się na blogu Lexplorers.pl.